Czas to pieniądz, czyli kilka słów o time trackerach
09:33Kiedy sprzedajesz swoje usługi, główną rzecz, którą bierzesz pod uwagę, jest czas jaki zajmie ci jej wykonanie. Zazwyczaj ma on decydujące znaczenie podczas wyceny. Sztuka szacowania to rzecz bardzo trudna. Im większe masz doświadczenie, tym szacunki stają się coraz bardziej dokładne. Jak nad tym zapanować i sprawdzić rentowność projektu? Po prostu mierz swój czas.
Na rynku znajdziemy mnóstwo time trackerów. Ja jednak postawiłam sobie za zadanie znalezienie najlepszego darmowego time trackera, który pozwoli mi na łatwy przegląd czasu spędzanego na każdym z projektów, przez każdą z osób, a przede wszystkim sprawi, że podliczanie minut spędzonych na każdym z tasków nie będzie wymagało dużego zaangażowania. Drugim moim celem było znalezienie narzędzia, które albo będzie można łatwo połączyć z którymś, które już używam (np. Trello, Redmine) albo pozwoli na jego zastąpienie. Tym samym pod lupę wzięłam 2 time trackery.
1. WudaTime
Do wypróbowania WudaTime skusił mnie świetny landing page. Użytkownik od razu wie z czym ma do czynienia. Co więcej, może liznąć nieco produktu zanim założy konto. Szczere gratulacja dla jego twórców.
Zalety WudaTime:
- przewodnik po Wuda po założeniu konta;
- prosty i intuicyjny interfejs;
- raporty z filtrami i opcją eksportu do excela;
- mierzenie czasu poprzez wciśnięcie play podczas realizacji tasku;
- opcja szacowania czasu;
- dostępność na wszystkich urządzeniach.
I to by było na tyle. Wuda jest świetna dla freelancera, który pracuje sam ze sobą i nie potrzebuje takich funkcjonalności jak:
Wady WudaTime:
- brak checklist;
- brak subtasków;
- brak opcji ustawiania priorytetów;
- brak opcji przypisywania osób do konkretnego tasku (jedynie do projektu)
- brak komentarzy.
2. TrackingTime
Drugie z darmowych narzędzi na jakie się nadziałam to TrackingTime. Po stycznością z Wuda początkowo wydawało mi się, że znalazłam właśnie to czego szukałam. Tracking Time bowiem jest stanowczo bardziej rozbudowany, nadal jednak prosty w obsłudze.
Zalety TrackingTime:
- dostępny jako aplikacja na komputery, smartfony i do przeglądarki;
- świetnie zaprojektowany dashboard;
- podział na typy użytkowników (admin, project manager, co-worker);
- zakładka activity - czasy i zadania dla każdego z użytkowników w danym dniu;
- świetne raporty z opcją eksportu do csv;
- opcja ustawiania kosztów roboczogodziny dla każdego z projektów dostępna dla administratora;
- projekty z przypisanym klientem, opisem i podstawowymi danymi kontaktowymi;
- taski z podziałem na listy;
- "to do" i komentarz w każdym z tasków;
- opcja przypisywania tasków i przenoszenia ich do innych projektów;
- szacowany czas, deadline, koszt roboczogodziny przy każdym z tasków;
- opcja "liczony do kosztów" w każdym z tasków;
- przypomnienia na deskopie co pół godziny, jeśli nie robisz aktualnie żadnego zadania;
- opcja mierzenia czasu poprzez wciśnięcie play/stop/pauza.
Czego chcieć więcej? Już Wam mówię:
Wady TrackingTime:
- połapanie się w interfejsie zajmuje chwilę;
- brak priorytetów;
- brak opcji dodawania załączników.
Na co się w końcu zdecydowałam?
Pozostanie przy Redmine. Dlaczego? Przecież to stare i brzydkie i mało intuicyjne. To prawda. Redmine trzeba się nauczyć i do niego przywyknąć, a mnogość opcji może przytłaczać. Jedak jego plastyczność również pozwala na wiele. Narzędzie to zasługuje na osobny artykuł, więc pozwólcie, że teraz nie będę się w nie zagłębiać.
Dla tych, którzy je znają podpowiem tylko, iż istnieją 2 dodatki, które przekonały mnie do zostania:
- wtyczka do Chrome Redmine Extended, dzięki której tak jak w pozostałych dwóch przypadkach nie musicie już wpisywać godzin "z palca". Wystarczy wcisnąć play podczas realizacji taska;
- Checklist plugin - napisany ładnych kilka lat temu, ale zgodny z najnowszymi wersjami oprogramowania. Dzięki temu subtaski są dużo lepiej widoczne i zoorganizowane.
0 komentarze